sobota, kwietnia 15, 2006

NIECODZIENNY RAPTULARZ -15 kwietnia 2006r Wielkanoc

Niestety, jak zwykle nikomu nie wysłałam życzeń świątecznych!!!


Tych wszystkich kochanych, serdecznych i cierpliwych, którzy mimo to, znów przysłali - PRZEPRASZAM!!!
Myślę o Was, kocham Was, jestem wdzięczna, ale nie mogę się zmusić do pisania (listów).
Żłóżcie sobie życzenia ode mnie – żeby Wam się spełniło to, czego najbardziej pragniecie - bo ja właśnie tego, z całego serca Wam życzę!
Oprócz tego relaksu, miłych chwil z najbliższymi, pełnych stołów i zdrowia!
I pięknej pogody.



W Polsce wiosna.
W Australii jesień.
Pogoda jednakowa.
Kwiecień – plecień, więc przeplata trochę zimy trochę lata; trochę jesieni, trochę lata...
Na jedno wychodzi. Tyle, że u nas wiecznie zielone liściaste drzewa.
Choć tegoroczna jesienna Wielkanoc niespodziewanie ciepła, niedawno było +30!

W Australii jesień, wobec czego podziwiajcie złoty i tajemniczy nastrój Gór Błękitnych: Trzy Siostry sfotografował i przysłał mi TOMEK KOPROWSKI. Dzięki!!!
Wielkanoc jest świętem początku życia.

Wobec czego kilka nowych fotek naszej słodkiej Joasi:




Oto wiersz wielkanocny, który napisałam dziesięć lat temu. Szkoda, że nie słyszycie jego nagrania! Na tle muzyki gospel deklamuje Marta Kieć-Gubała. I to jak deklamuje!
Aż dech zapiera!

Wielkanocny Gospel Show
w sydnejskim Town Hallu


Przypomnienie zaszłego słońca
rozbłysło - jak w przedostatnim akcie istnienia -
na piszczałkach organów sydnejskiego Town Hallu.
Znad miasta słońce już dawno odeszło,
wewnątrz, zmartwychwstała chwila pożegnania.

Anglo-języczne szepty dochodzące zewsząd
rozlały się w nieprzychylnej ciemności.
“Nie należę tutaj...” - zatyka myśl w pół urwana.
“Nie należę nigdzie... ani do kiedyś ani do teraz,
ani do żadnej przyszłej chwili, która Jego jest.”
Córka siedzi wewnątrz swego świata,
mojego nigdzie już nie ma...

Kate Ceberano, w dławiącej gardło pieśni
cierpi z umierającym Chrystusem.
Po stopniach melodii schodzi w dół,
coraz niżej, niżej... aż na samo dno rozpaczy
- tym bardziej przejmującej, że zduszonej,
że bez krzyku.

Blada dziewczyna z zawieją hebanowych włosów,
rozwija udręczonego, czarnego bluesa
kołującego nieokiełznanym tumanem
nad rozemocjonowaną salą.
Chóry poddając się transowi falują jak wzburzona woda.
Krzyk grubej murzynki, która śpiewa z głębi siebie
porywa ulegających nadziei
i podnosi wołanie pragnącego Boga człowieka,
do samego niewzruszonego sklepienia!
Zdawałoby się, że go rozniesie!!!

I na burzy oklasków - bezsilnie zamiera...

(Wielka Sobota, 6 kwietnia 1996r.)


Ale nie dajmy się smutkom tego święta śmierci i zmartwychwstania. Wszystko kołem się toczy.
Tak jak słońce: wschodzi, zachodzi i znowu od nowa...

Sydnejski Town Hall sfotografowała moja córka Selma Celejewska.

Kuchenna telewizyjna apokalipsa

Tuż przed świętami w Current Affair w TV podano apokaliptyczną wiadomość:
w każdej kuchni żyją miliony bakterii!!! Podano pewnie po to, żeby nam się jeść odechciało w czasie świąt. Wobec czego proponuję higieniczne, podwodne jajko - jak na obrazku. (Niestety bez majonezu...)

Ale jeśli mimo tych cholernych mikrobów wciąż żyjemy tzn, że mamy sztamę z bakteriami! No to nadal tak trzymać!
Pamiętajmy także, że pracownik telewizji to też człowiek i chce się wykazać, że coś robi.



Ponieważ...
...nie mam dziś specjalnej weny do pisania, a nie chcę opowiadać dowcipów z brodą, to na koniec kot z brodą.


Do zobaczenia po świętach!

A tymczasem - Wesołego Alleluja!!!

Brak komentarzy: