poniedziałek, maja 15, 2006

NIECODZIENNY RAPTULARZ - 15 maja 2006r

ZANIEPOKOJONYM, ŻE NIE MA MNIE OSTATNIO W RADIU:
wyjaśniam, że nic specjalnego się nie dzieje - poprosiłam o urlop, którego nie miałam od siedmiu lat! Poczułam się zmęczona i muszę podreperować zdrowie, na co nie mam czasu, gdy robię program radiowy. (Niestety, już nie należę do potrafiących robić kilka rzeczy naraz.)

Wiadomo też, że to lat przybywa, a nie sił, zdrowia i energii.
Audycje będą. Na razie kolejny raptularz.

(Oczywiście zdjęcie to dowcip – jestem absolutnie niepijąca.)

(Wczoraj było) ŚWIĘTO MATKI

Kochającej i dobrej - powinno się obchodzić 365 dni w roku - do tych należy Agnieszka.
Gdyby ogłoszono taki konkurs zajęłaby pierwsze miejsce jako - Najlepsza Mama Świata!
Dowodem jest szczęśliwa, śmiejąca się córeczka.

Agnieszko! Bądź taka zawsze - Wszystkiego Co Najlepsze życzymy Ci zatem codziennie!


PISARZ ROSYJSKI - BORIS AKUNIN
– Grigorij Czchartiszwili ur. 1956r w Gruzji, od 58r mieszka w Moskwie. Esteta, tłumacz, autor znanych cykli powieściowych o przygodach Erasta Fandorina, dyplomaty, agenta, detektywa. Literatura jaką stworzył Akunin zapełniła lukę między wielką literaturą, a miernymi czytadłami. W 2000r ogłoszono go rosyjskim pisarzem roku – tyle informacja na tylnej okładce jego książek. Akcja ich dzieje się w XIX i początkiem XX w.

Przeczytałam kilka dostępnych w bibliotece na Maroubra Junction. Są to powieści akcji, od których nie sposób się oderwać. I co równie ważne: są bardzo dobrze napisane, z zachowaniem dokładności realiów. Zresztą taka ostatnio moda wśród dobrych thrillerów i powieści action.
Bo te ambitne, są napisane doskonałym stylem, bez wydziwiania, logicznie skonstruowane, z profesjonalną znajomością tematów (np. medycyna, prawo, geografia, historia), a postacie są psychologicznie możliwe.
Czyta się! Bo ich treść odpowiada wydarzeniom dzisiejszych czasów - przecież żyjemy w erze thrillerów, no nie? Choć w rzeczywistości często gorzej jest niż w książkach, czy na filmach...

U Akunina jest nie tylko popełnione zło, ścigająca i karząca go ręka prawa; także filozofia, a w powieści „Diamentowa karoca 2” znalazłam nawet finezyjną poezję.
Akcja dzieje się w Japonii i każdy rozdział podsumowuje trójwiersz HOKKU. Wg. słów Akunina: Hokku zawierają tak mało, a przy tym tak wiele. Każde słowo znajduje się na swoim miejscu i żadne nie jest zbędne.Nie wiem, czy hokku zamieszczone w „Diamentowej karocy 2” są oryginalnie japońskie, czy podrobione przez Akunina, ale to nie ma znaczenia - są doskonałe.

Jeszcze cytat z książki objaśniający jaki to rodzaj poezji: Hokku podobne jest ciału, w którym kryje się niewidzialna, nieuchwytna dusza. Tajemnica ukryta jest w ciasnej przestrzeni pomiędzy jej trzema linijkami. Pierwsza ma pięć sylab (zwie się kami-no-ku), druga siedem sylab (naka-no-ku), trzecia też pięć sylab (shimo-no-ku). Dobre hokku przypomina sylwetkę pięknej kobiety lub elegancko odsłoniętą część jej ciała. Zarys, szczegół podnieca dużo bardziej niż całość.

KILKA HOKKU Z „DIAMENTOWEJ KAROCY 2”


Trzy są sekrety:
Wschód słońca, zgon księżyca,
Wzrok bohatera.

O jakże chce się
Uśmiechnąć z całej duszy,
Choćby na koniec.

Osiemnaście po,
Czy już dziewiętnaście –
Jaka to różnica?

Posępne myśli,
W sercu troska i nagle -
Zapach irysów.

Chcesz całą torbę
Miłości, smutków, szczęścia?
Bądź listonoszem.

Reszty poszukajcie sami!

POWIEŚCI AKUNINA, DOSKONAŁA PROSTOTA HOKKU I STYL – np.JOYCE’A
Co to jest Wielka Literatura? Nie określę, choć przeczuwam - gdy czytam.
Lecz z całą pewnością nie jest nią (niby) intelektualne ględzenie. Zatem może to być każda książka ciekawsza np. od Ulyssesa J.Joyce’a, któremu nie pomogło, że zerwał nie wiadomo z czym, po czym: odszedł od klasycznego typu powieści i zastosował strumień świadomości, zaś bohatera przedstawił w bogactwie różnych wcieleń, a także: stosował (między innymi) zbitki językowe, i dopiero w następnej powieści: posunął się w swoim nowatorstwie jeszcze dalej, czyniąc utwór częściowo niezrozumiałym.(!)

Niezbyt Wielka Literatura Akunina prawdopodobnie nie będzie wegetować - jak ten przenicowany Odysseusz - aż do pożółknięcia, na półkach snobów, którzy nawet do niego nie zajrzą - czemu trudno się dziwić. (Zdziwienie może natomiast budzić bełkot autora Małego słownika pisarzy świata, choć da się go usprawiedliwić: musiał się wykazać...)
Tylko interesująca treść, zwięzłość i prostota stylu (jak hokku np.) opierają się upływowi czasu. (Żyjemy coraz szybciej!) Ulysses powstał w 1922r i po 84 latach jest żenująco, staroświecko nudny i rozlazły, choć być może, kiedyś rzeczywiście otworzył jakąś epokę w historii literatury - która jednak niespostrzeżenie przeminęła.
Dzisiaj kupuje się książki, które poruszają czytelnika. Po środki nasenne chodzimy do apteki.
(No i proszę! Co za profanacja!)

Zaś każda powieść Akunina (i jej podobne) na szczęście nie będąc wybitną pseudointelektualistką! - jest fascynującą kochanką na jeden dzień i na jedną noc, i być może nawet będzie niezapomniana po latach!
Możliwe, że sprawa wstydliwa, ale jakże ekscytująca!...

6 MAJA OBCHODZIŁAM KOLEJNE URODZINY
Rok bliżej niż dalej. Szkoda, że nie mamy pewności – właściwie do czego?

Szóstego maja 2001r - w dzień moich urodzin, urządziliśmy imprezę artystyczną w Konsulacie RP (był to pierwszy z tzw. Salonów Artystycznych). My, to znaczy sydnejscy polonijni artyści i telewizja kanał 31. Na bouzuki i gitarze klasycznej grali Janis i Kosta – polscy Grecy mieszkający w Australii. Była wystawa malarstwa, rzeźby Piotra Ożerskiego, oraz recytowanie poezji.
Wcześniej, starsza dama zadzwoniła pytając jakie toalety obowiązują i wyraziła obawę, że w związku z bogatym programem, to będzie mess! Nic z tego! Wszystko było świetnie zorganizowane, impreza była zachwycająca, stroje absolutnie dowolne i od tej pory coś prawdziwego zaczęło dziać się w Konsulacie.

(Na zdjęciu wyżej jedna z późniejszych imprez w konsulacie RP w Sydney, poniżej pp. Chmielowie z synami na Polish Christmas at Darling Habour 2003r. foto - Tomek Koprowski)

W ten dzień poznałam konsula od spraw polonijnych Dariusza Chmiela i jego żonę Grażynę. Oboje bardzo dużo zrobili dla Polonii w czasie czterech lat. Co najdziwniejsze! - gdy ci ukochani przez Polonię - po zakończeniu działalności w Sydney odlatywali do Polski, obejrzałam ich paszporty: zostały wydane szóstego maja, w dzień moich urodzin! Jak widać, musieliśmy się spotkać, żeby coś wartościowego zapoczątkować (oczywiście ja tylko z boku pomagałam).
I niech ktoś mi powie, że życiem rządzą przypadki! Nawet kto ma wygrać milion w totolotka z góry zaplanowano!

Nie rozumiem jednak, dlaczego wobec niewątpliwego faktu ukierunkowania tego Gdzieś Na Górze – obecnie w konsulacie nic specjalnego się nie dzieje. Jedynie standardowe imprezy, z tą samą widownią. Czy dlatego, że na standardy nie trzeba się wysilać?

DWÓCH MUZYKÓW i... DZIWNY JEST TEN ŚWIAT!
Kiedyś w Jugosławii, gdy grałam nad morzem - a było to w Mlini koło Dubrownika - pod wieczór na plażę przyszedł długowłosy, przystojny hippis. Wykąpał się, a potem siadł w pozycji lotosu na skałach i susząc się w zachodzącym słońcu wygrywał dziwne melodie na flecie prostym. Prawdopodobnie swoje kompozycje.
Na nikogo nie zwracał uwagi. Grał dla siebie, a może hipnotyzował Adriatyk, czy zachodzące słońce lub to morze hipnotyzowało jego? Był zjawiskiem dowodzącym, że na tym polega sens życia, bo po co ludziom ta cała technika i posiadanie nie wiadomo czego...

Gdy mieszkałam w Liverpool, w przejściu pomiędzy ulicami gdzie były małe sklepiki, na flecie poprzecznym grywał młody człowiek porozumiewawczo uśmiechający się do zainteresowanych przechodniów. Był muzykiem po szkole muzycznej - grał trudną klasykę. Ten zdolny artysta żebrał - rzucano mu monety do futerału!
Głupota tego świata: wykształcić muzyka, żeby za grosze akompaniował śpieszącym po zakupy! Nawet ja - też muzyk, nie przystawałam na dłużej, aby go posłuchać. Odchodziłam zajęta codziennymi sprawami, a jego muzyka goniła mnie, aż się rozpływała.

Dwóch muzyków: amator, wolny człowiek mający gdzieś reguły i zasady, i drugi, profesjonalista, który musiał w taki sposób zbierać pieniądze – podkreślili (każdy innym przykładem) absurd obecnego świata.

SYN I OJCIEC W AFERZE Z DZIĘCIECĄ PORNOGRAFIĄ
Niedawno, w dzienniku telewizyjnym pokazano aresztowanie faceta o słowiańskim nazwisku, za posiadanie na komputerze tysięcy zdjęć z dziecięcą pornografią. Złapany powiedział, że czuje ogromny wstyd, ale jego ojciec poskarżył się do kamery: My son is a victim of society and technology.
Jego syn jest ofiarą złego wychowania swojego ojca. To przede wszystkim ojciec kształtuje charakter syna.
A pedofili czynnych powinno się kastrować. Jest to choroba nieuleczalna i tylko w ten sposób mogliby normalnie żyć i nie popełniać kolejnych zbrodni.

BOHATEREM NR 1 STANÓW ZJEDNOCZONYCH...
...do czerwca 2005r, został Ronald Regan. Przed Lincolnem, Martinem Lutherem Kingiem, Washingtonem, Franklinem. Następne miejsce po nich zajmuje Georg Wątpliwy Bush, a na tej liście znalazł się nawet Presley i Oprah, zaś Roosevelt, który sprzedał wschodnią Europę Rosji, jest dziesiąty.
Nie wiadomo po co, pytanie: kto był największym Amerykaninem, zadał Amerykanom telewizyjny kanał Discovery. I ponoć oglądacze tego programu zagłosowali tak, bo Regan uosabia dla nich czasy, gdy Ameryka walczyła o słuszną sprawę, a gospodarka kwitła; przy obecnym zaniepokojeniu deficytem i wojną w Iraku.
Dziwne, że w takim razie, na szóstego po Reganie bohatera wybrano prezydenta Wątpliwego (szóste miejsce). I smutne jest, że tą jedyną! „słuszną sprawą” o jaką występował (bo przecież nie walczył) Regan, było upadanie komuny w Polsce i innych krajach wschodniej Europy. Uważanie Regana za pogromcę ZSRR jest fałszowaniem historii. Zrobili to zwyczajni ludzie - bo już żyć się nie dało - duchowo wspierani przez polskiego papieża. Reganowa zasługa przy ich działaniu jest minimalna. (Wiadomo, że nie o Polskę szło, tylko o panowanie nad światem.)

Wybór bohatera nr 1 jakiegokolwiek narodu jest wyjątkowo durnym pomysłem i Discovery nie odkrył Ameryki w tym wypadku.
(A tak na marginesie: jaki naród – taki bohater.)

(na fotografii zmęczony bohater)

RAZ POWIEDZIAŁ PRAWDĘ!
Zafrasowany polityk wyznał w telewizyjnym dzienniku:
„I don’t think...”

ŚMIECH TO NIE TYLKO ZDROWIE
Śmiech powoduje wzmocnienie systemu odpornościowego, gdyż wzrasta wtedy poziom hormonów z tarczycy, trzustki, gruczołów płciowych i nadnerczy. Organizm dotlenia się, wzmaga się ukrwienie wszystkich narządów, przyśpiesza się wydalanie trucizn i toksyn. A na domiar, w mózgu wytwarzają się endorfiny, które łagodzą bóle i odprężają - mija napięcie i stres. Przy tym, kto się często śmieje, jeszcze więcej korzysta, bo organizm zapamiętuje sytuację i przy następnym śmiechu wszystkie pozytywne zmiany zachodzą szybciej! Jest to także masaż narządów wewnętrznych (aż mnie skręciło ze śmiechu!) i gimnastyka mięśni twarzy.
(Oczywiście nie ja to odkryłam.) A, że trudno śmiać się jak głupi do sera gdy nie ma konkretnego powodu, eskulapi zalecają łaskotki, a także śmiech wymuszony, gdyż ten przechodzi w prawdziwy.

Łaskotki stosowano kiedyś jako tortury i niewątpliwie jest to dowodem, że można umrzeć ze śmiechu, tak samo jak przy czytaniu twórczości polonijnych (i nie tylko...) grafomanów.
Dlatego literackie tortury polecam tylko nieposiadającym poczucia humoru - bo skoro nawet najlepszy dowcip ich nie rozśmieszy, to idiotyzmy mogą czytać całkiem bezpiecznie.

DZISIEJSZY RAPTULARZ JAKIŚ-TAKI ...PESYMISTYCZNY...
...wobec czego na koniec coś budująco optymistycznego:
ŚMIEJĄCA SIĘ JOASIA!!!


Nigdy nie spotkałam niemowlęcia śmiejącego się tak cudownie szczerze, szczęśliwie i niesłychanie wprost - radośnie!

OTO JAK WYGLĄDA

ABSOLUTNIE SZCZĘŚLIWY CZŁOWIECZEK!


(Fotografował Tata i Mama Agnieszka.)
A Wspaniałej
Mamie wszystkiego najlepszego przez 365dni w roku!


POLSCY DZIENNIKARZE...
... uważają, że polscy emigranci wraz z Australią spadli z księżyca, bowiem tłumaczą nam:


Polski astronom odkrył planetę, która ma trzy słońca.
Trochę to jakbyśmy prócz naszego słońca mieli jeszcze dwa!
(Dziennik Oto Polska)

O jejku! Pa!


Brak komentarzy: