niedziela, lutego 26, 2006

NIECODZIENNY RAPTULARZ - 26 lutego 2006r

PRZEPRASZAM!!!

Po raz pierwszy tak długa pauza - bez niczego nowego!
Miałam trudną audycję, potem zrobiłam sobie urlop i nadszedł czas czytania – a więc wszystko usprawiedliwione!

Wyjaśniam: żeby zrobić audycję muszę iść na imprezę, poznać wykonawców, nagrać z nimi wywiady tam, także w domu. Potem obrobić na komputerze. (Ooo... to już jest moja karma: te wszystkie eeeeeee... am... am... iiiiiiiiii... aaaaaa..... chrząkania, zacinania, po prostu, prawda, moim zdaniem itp. Wycinanie trwa dziesiątki godzin i jest naprawdę nudne. Ale jak zwierzyłam się kiedyś znajomemu księdzu – robię tym podobne prace za pokutę. Co prawda nie wiem za co, ale niech będzie. Można i na zapas...)
Potem dobieram muzykę, musi pasować do treści możliwie najidealniej. Miksowanie jest już całkiem przyjemne. A najprzyjemniej mi, gdy słucham EFEKTU z gotowego CD. (Mam nadzieję, że słuchaczom naszego radia też.)

Często potem piszę sprawozdania, czy wywiady, tak właśnie było teraz i dlatego spóźniłam raptularz. Do tego wciąż jest parno i gorąco. Choć kalendarzowe lato się kończy, to jeszcze minimalnie dwa miesiące nas pomęczy. Australijskie lato jest nie do wytrzymania dla przesadzonych drzew!
Wobec czego, pewnie tylko Aborygenom nie szkodzi.

PRAWIEK I INNE CZASY – OLGI TOKARCZUK
Biblioteka na Maroubrze co jakiś czas kupuje nowe polskie książki, ostatnio złapałam Prawiek i inne czasy – Olgi Tokarczuk (wydana w 2005r). Książka nie dostała nagrody Nike, ale wygrała plebiscyt czytelników tej nagrody. Jest to jedyna pisarka pisząca powieści i opowiadania prozą poetycką, której styl mnie nie razi, bo jest naturalny.

O.Tokarczuk przedstawia w swoich książkach dramaty mieszkańców polskiej prowincji: wiosek, osad, małych miasteczek. A tam, czas płynie jakby rzeczywistość była nierealna. Co nie znaczy, że sielanka i czysta poezja! Treść jej książek miejscami bywa drastyczna i szokująca - tak jak życie. Często nie zgadzam się z poglądami autorki, uważając pewne momenty przedstawiania świata, istot żywych, nawet roślin - za błędne; to jednak podążając za jej sugestywną narracją ulegam (na czas czytania książki!) - bo właściwie, co mi szkodzi?...

Moja profesorka malarstwa na SN (im. Nadjeżdy Krupskiej!) na warszawskiej Starówce, we wszystkim widziała fiolety. W cieniach, załamaniach, na murach, ludziach i gałęziach. Wydawały mi się piękne te niewidzialne fiolety, choć nigdy ich w tych miejscach nie dostrzegałam.
W jakimś sensie tak odbieram książki Olgi Tokarczuk. Zabarwione niespotykanymi kolorami, dziwne, inne, momentami fałszywe, ale może właśnie dlatego piękne.
(Pewnie autorce nie spodobałaby się taka charakterystyka...)

RÓŻNE CZASY
W Prawieku... są czasy konkretnych ludzi, np. czas Izydora, czy czas Florentyny.

Ja dzielę czasy nie na życie poszczególnych ludzi, lecz na odcinki życia. Jedni rozkładają swoje czasy równomiernie i powtarzają codziennie. U innych czasy trwają tygodniami, miesiącami, latami. Moje czasy są jeszcze dłuższe, nieregularne i wyłączne: jak grałam to miałam tylko czas grania i śpiewania i trwało to latami. Jak piszę, to nie gram - bo właśnie żyję w czasie pisania. Nie potrafię robić dwóch rzeczy naraz, choć zdarzyło mi się kochać dwóch chłopców jednocześnie.

A tak w ogóle, to mamy czasy miłości fizycznej i platonicznej, nienawiści, obojętności. Czasy aktywności i marazmu, nadziei i zniechęcenia, czasy walki i rozstrzygnięć. Czas triumfu i czas przegranej. Czas antypatii i życzliwości, czas zapomnienia i czas wspominania, czas przygód i czas spokoju. Stare czasy i nowe czasy. Mamy wszelkie możliwe czasy i ...nie mamy czasu.
Żeby bardziej skomplikować: nieliczni, wracający z Tamtej Strony po śmierci klinicznej zapewniają, że Tam nie istnieje pojęcie czasu! Pewnie Tam się buja w obłokach...

JESZCZE O CZASIE
Czas nie zawsze równo płynie.
Nieraz robię coś szybko i sprawnie, a on biegnie bez litości. A bywa, że wlecze się w nieskończoność: patrzę na zegarek myśląc, że upłynęło pół godziny, a okazuje się, że zaledwie pięć minut. Mam dobre wyczucie czasu, a jednak w podobnych momentach zawodzi. Biegnę więc sprawdzać na zegarkach u innych ludzi, a one pokazują to samo! Tak dłużyło mi się w enerdowie - wciąż sprawdzałam zegarek na recepcji. Rozciągnięty czas tak się tam rozmywał, że zatracały się granice pomiędzy godzinami.

Kilka tygodni temu ponownie zdawało mi się, że czas stanął w miejscu. Dodatkowo: gasząc światło widziałam, jak żarówka gasła stopniowo, od białego, jaskrawego światła, poprzez żółte, pomarańczowe do prawie brązowo-czerwonego. Ale gdy chciałam zjawisko powtórzyć i pstrykałam kontakt jeszcze raz, gasło natychmiast: biały blask i ciemność! Spryciarz czas kasował dowód, że nierówno płynie?

WIECZÓR I RANEK
Bywa, że człowiek zupełnie zatraci poczucie czasu. Zdarzyło mi się to kiedyś w Jugosławii, gdy auto-stopem przyjechałyśmy z Kraljeva do Boru (obecna Serbia). Wzięłyśmy pokój w hotelu i wykończone podróżą położyłyśmy się spać. Obudziłyśmy się nie mając pojęcia, co to za pora dnia. Na zegarkach miałyśmy wpół do szóstej, ale nie mogłyśmy rozpoznać, czy rano, czy podwieczór. Ulica wyglądała podobnie do obu pór, ludzie też kręcili się tak samo jak rano, czy wieczorem. Musiałyśmy zejść na recepcję i zapytać. Był wieczór.

CZAS MIŁOŚCI
Święto miłości ustanowiono raz do roku - i to już jest niebezpieczne! Do tego św.Walenty jest patronem paralityków.
Kochać i świętować miłość należy albo zawsze, albo gdy ma się chwilę, a nie 14 lutego od dwunastej do dwunastej. Do tego te tandetki: papierowe wyznania, baloniczki, serdeluszka i tym podobne pierdołki! Walentynki pasują dzieciom i to najwyżej z podstawówki.
W innym wypadku to już jest infantylizm wtórny.

Przykład: ludzie uprawiający seks - w oczach postronnego widza - wyglądają śmiesznie (z wyjątkiem niektórych aktorów!). Walentynki też są śmieszne, jak się na nie patrzy z boku.
(Choć przyznam uczciwie, nikomu nie szkodzą, a jeszcze ktoś na nich dobrze zarabia.)

NASZ DZIDZIUŚ PODRÓŻUJE W CZASIE!

Joasi czas na Ziemi razem z rodzicami, dochodzi do półtora miesiąca!
Oto szczęśliwa trójka na spacerze. Spokojnych snów – Maleńka! Rośnij w szczęściu i spokoju.

CZAS NASZEGO PRZYJACIELA CHARLESA

Jest on aktorem, ale pracował w wojsku i głównie jako szef kuchni. Czasem występuje w australijskich serialach lub w reklamach: ostatnio błyskawicznie kroi kiełbaski i wrzuca je do japońskich miseczek zdezorientowanemu Ozi. Reklamę nakręcili Japończycy, miała iść tylko w country, ale ponieważ jest sympatyczna idzie w całej Australii. Znajomym Polakom reklama się podoba, choć właściwie nie wiedzą co reklamuje – jak to zwykle bywa z reklamami. Na zdjęciu Charli na Wigilii 2005, w naszym domu.

SEN O RZECZYWISTOŚCI
Miałam wyjaśniający sen.
Nie od razu go zrozumiałam. Zawsze muszę się zastanowić nad znaczeniem sennych symboli przez dzień, dwa i rozwiązanie przychodzi bez pomocy senników. A śniło mi się, że poszłam z córką do kina. Film miał jakieś istotne dla nas treści. Koniecznie chciałam zdobyć miejsca, ale nie bilety(?). Gdy tylko ludzie zaczęli opuszczać salę po poprzednim seansie, wcisnęłam się pod prąd wychodzących i szybko zajęłam dwa miejsca. Wkrótce dotarła do mnie Selma i wtedy okazało się, że ekran zasłaniają nam topole. (Kino było pod gołym niebem i miało kształt półamfiteatru.)
Selma z koleżankami poszły więc wyżej i znalazły dobre, środkowe miejsca. Dołączyłam do nich trochę z boku i zaczęła się projekcja. Nie śledziłam jednak, co dzieje się na ekranie, bo cały czas myślałam, że nie kupiłam biletów i jak to załatwić?!

To kino - to życie. Dzieci lepiej sobie radzą niż my (stojący z boku) w teraźniejszości. Niepotrzebnie ciągle się zamartwiam jak ona sobie poradzi w Australii. Na pewno lepiej niż mnie się to udało. A niewykupione bilety? Każdy imigrant mieszkający w Australii rozumie tę przenośnię.

URODZINY NIEMENA
Minęły 16 lutego. Gdyby żył skończyłby w tym dniu 67 lat.

Ostatnia jego płyta: Spodchmurykapelusza jest pełna goryczy do świata, takiego jakim on jest. Pewnie nie mógł sobie poradzić z nową rzeczywistością Polski, w której zanikają wszelkie wartości moralne, a liczy się tylko pieniądz.
Nie tylko słowa piosenek z płyty o tym świadczą. Też to, co napisał na tylnej okładce, choć jest to posłanie pełne nienaturalnych sformułowań. Zbyt dużo było w nim goryczy do wszystkiego, zbyt mocno się we wszystko angażował. Rak jest chorobą zapiekłego żalu, niewybaczenia. To choroba ludzi niezadowolonych ze swojego życia i świata.
Widocznie nie potrafił dać ponieść się fali, zadowolić się tym co jest.

A przecież my - ludzie, nie mamy innego wyjścia! Nawet gdybyśmy dali się zabić za sprawę, to i tak, nic nie osiągniemy bez akceptacji Boga.

JAK ŚPIEWAŁ NIEMEN – wiersz Bogumiły Żongołłowicz

do dni dzieciństwa wraca moja myśl

widzę
ogień w łazience
pod kotłem z wodą
na sobotnią kapiel
jest cieplusieńko

widzę
choinkę pod sam sufit
niepowtarzalną
bo naszą
pod nią serce matki

widzę
ojca przy stole
każdego dnia
tą samą łyżką z tego samego talerza


czas uniósł w przeszłość tamto
Melbourne, 8 grudnia 2005

CZASY WIERSZA BOGUMIŁY
Przede wszystkim jest to czas dzieciństwa, obejmujący jeszcze osobowe czasy; no i jest to czas Niemena, autora piosenki i wykonawcy.
Bogumiła pozwoliła mi zamieścić swój nieopublikowany jeszcze wiersz na blogu - jest to więc także czas premiery tego wiersza.

CZAS MODY SIĘ POWTARZA

Na dowód moje zdjęcie z 1966 roku. Dokładnie taka sama fryzura jaka dzisiaj jest modna! Nierówno obcięte, idealnie proste włosy. Tylko wtedy nie było używek do włosów i osiągało się to następująco: na godzinę przed myciem żółtko z oliwą, a po myciu płukanie wodą z cytryną (jak była!). A dla ostatecznego efektu deska do prasowania i żelazko. Tego nauczyła ówczesne dziewczyny projektantka mody B.Hoff z Przekroju.

Na zdjęciu oczy też mam umalowane w stylu jednym z dzisiejszych. W czarno-białych kolorach nie widać, ale w oryginale cienie, kreski i rzęsy były granatowe. Czasem miałam to wszystko na niebiesko lub zielono i pokazywałam język tym, co ze zgorszeniem się na mnie gapili!

CZAS NOWEGO PREZYDENTA I IV RP
Maria Kaczyńska,w wywiadzie udzielonym Vivie mówi o swoim mężu w samych superlatywach.

„Jest kochający, troskliwy, dbający o rodzinę, wrażliwy na krzywdę. Nie zależy mu na sprawach materialnych.” „Obietnice wyborcze u męża nie pozostaną tylko obietnicami. On będzie się starał z nich wywiązać. Jest bardzo konsekwentny.” „On nie rzuca słów na wiatr. To jego główna cecha.” „Mąż jest silnym człowiekiem. Wiele razy w życiu przegrywał, był niesłusznie oskarżany.” „Trzeba umieć zarówno wygrywać, jak i przegrywać. Zawsze z godnością.”
Jeśli prezydent rzeczywiście jest taki jakim przedstawia go żona, wróży to dobrze dla Polski. Potrzeba mu tylko odpowiednich ludzi do prowadzenia gospodarstwa.

Mieszkam w Australii, wobec czego mam słabe pojęcie, co dzieje się w Polsce. Jednak w dziennikach i w prasie nie zauważyłam, żeby przeciwnik obecnego prezydenta potrafił przegrywać z godnością. O ile korzystniej dla Polski byłoby, gdyby podał rękę zwycięzcy. Czasem trzeba sobie zazdrość wsadzić gdzieś - dla dobra wyższej sprawy.
Tymczasem w Polsce znów puste kłótnie... i tak marnujemy czas od stuleci.

CZAS WIZYT U GENIUSZY Z WEIMARU
Gdy mieszkałam w Erfurcie w 1976r (grałam i śpiewałam w nocnym barze), jeździłam do Weimaru, bo tam były domy Goethego, Schillera i Liszta. Napisałam wtedy, że w domu Goethego czułam się obco, bo miał inną niż ja duszę. Chodząc po pokojach już starego Wertera trochę go zrozumiałam, ale czynił mi się dużym mężczyzną o tubalnym głosie.

Natomiast w domu Schillera było jak u kogoś znajomego. A sam dramaturg wydawał mi się cichym i subtelnym, jakby żył w jakiejś nieśmiałej zadumie. Nic nie wiem o Schillerze, więc nie mam pojęcia, czy czuł się w tym domu szczęśliwy? I w jakim okresie życia tutaj mieszkał. A miał ten domeczek jakąś przyciemnioną, nostalgiczną i cichą atmosferę. Życie musiało tam płynąć jakby stłumione mgłą. Dziwne, że historie o intrygach i wielkich namiętnościach powstawały w atmosferze takiego domu, w ciszy i melancholii. Zresztą, może taki nastrój był tylko gdy tam gościłam.

Były to dni bez słońca lub właśnie zapadał zmierzch. Być może w środku dnia i w słońcu ten dom wygląda inaczej? Choć przecież w Europie jest więcej dni pochmurnych...

Przy tym były to czasy świec! Ja też, pojęcia nie mam dlaczego, żyłam w Erfurcie przy świecach, nawet czytałam przy świetle świec.
Szkoda, że jeszcze nie można podróżować w czasie - na chwilę wrócić, żeby z dystansu przyjrzeć się przeszłości. Zawsze nosiłam w sobie uczucie, że w osiemnastym wieku żyłam w Niemczech. Może więc te wędrówki po starych domach, cały pobyt w NRD, to było wspomnienie tamtego życia. I tylko dlatego musiałam zaliczyć tam siedem miesięcy pracy, której nie lubiłam.

Przy zwiedzaniu domów Schillera i Goethego uderzało, że tak mało sprzętów mieli w pokojach. Tylko niezbędne, plus trochę ozdób i dużo pustej przestrzeni. Obecnie ludzie żyją w graciarniach, co szczególnie rzuca się w oczy w małych mieszkaniach. Widać coraz więcej przedmiotow potrzebnych jest człowiekowi do życia.

Domek Schillera w ogóle był mały, za to w domu Goethego dźwięk suwania kapci i szepty zwiedzających szemrały w ogromnych, pustych pokojach, udekorowanych monstrualnie wielkimi rzeźbami greckimi: ogromnymi głowami, czy popiersiami. Do tego kilometry wyfroterowanych, drewnianych posadzek!

W domu Goethego, w jednym z pokoi, na stołach leżały minerały, próbówki, retorty, płyny o dziwnych kolorach – ślady jego chemicznych zainteresowań i specjalne regały o głębokich, niskich półkach, gdzie przechowywał zdaje się papirusy.

Za to u Schillera nie zostały żadne ślady tego czym się interesował. Tylko trochę książek we wmurowanych we frontową ścianę, oszklonych biblioteczkach.

I zaskakująco skromne stoły przy których pisali! I jeszcze większe zaskoczenie: wąskie pojedyńcze łóżka. Nawet wydawały mi się za krótkie, a przecież przynajmniej Goethego wyobrażałam sobie jako wielkiego mężczyznę.

Dom Liszta najmniej mi się podobał. Przypominał klub męski, nie ten najelegantszy. Czarny fortepian z otwartym skrzydłem, brzydkie kraciaste, w kolorze krwi z nosa zasłony w oknach, w gablotach pamiątki po kompozytorze i jego pośmiertna maska, z wielkimi nozdrzami – sprawiała wrażenie, że dłubał w nosiem kciukiem. (Przepraszam geniusza, ale był tylko człowiekiem!)

Do tego cały czas łaził za mną cieć i pilnował żebym czegoś nie ukradła. Zaintrygowała go ta Polka, która już trzeci raz przychodzi i domaga się otwarcia stale zamkniętego muzeum - pewnie ma nieczyste zamiary!
Jedynie piękny widok był z okien: długi korytarz wysokich, bardzo starych drzew, może zasadzonych jeszcze za życia Liszta, choć wtedy musiały być młodziutkie.

CAŁKOWICIE...
Na telewizyjnym show prezenter Jerry Springer pyta podejrzanie wyglądającą bohaterkę:
- Jesteś kobietą, czy mężczyzną?
- Całkowicie kobietą!
- Ale czy urodziłaś się kobietą, czy mężczyzną? - niedowierza Springer.
- Kobietą - kłamie, w dalszym ciągu programu zdemaskowany, transseksualista.
Wielu łże, przekonanych, że są całkowicie…

W opisanym wyżej programie najtragiczniejsze jest, że jego bohaterowie decydują się właśnie w telewizji wyjawiać swoje zdrady; że z tego zrobiono show, na którym ktoś zarabia i oglądający świetnie się bawią.

Może są trochę inne szczegóły, ale czyż nie przypomina to ostatniej polonijnej sensacji? Jej bohater też jest całkowicie...

DWUZNACZNY CZAS WUJA!
Zawsze uważałam Przekrój za jedyne pismo piszące prawdę. A tu na zdjęciu z Przekroju przy zmyłowym podpisie wyraźnie widać, że wuj wydzwania godzinę dziewiątą szesnaście!
A może wuj wydzwaniał z podtekstem? antypartyjnie?

DOWCIPY PODĄŻAJĄ ZA CZASEM
Niedawno przeczytałam dowcip - unowocześnioną bajkę. Czerwony Kapturek spotyka w lesie wilka. – Gdzie idziesz Kapturku? – pyta Wilczydło. – Do Babci. – A możesz mi podać jej adres?
- Oczywiście!: www.babcia.com

MÓJ ADRES: elatrzecia@yahoo.com
Jeśli nie macie wilczych zamiarów – piszcie!
Zresztą, już nie jestem Czerwonym Kapturkiem... (Po prawdzie, to nigdy nie lubiłam czerwonego koloru.)

Brak komentarzy: