poniedziałek, grudnia 12, 2005

NIECODZIENNY RAPTULARZ -12 grudnia 2005r


TEN RAPTULARZ JEST NIECODZIENNY...

Dlatego coś nowego będzie co jakiś czas. Dziś porcja przedświąteczna.

POCIĄGI – DOWODEM NA UPŁYWANIE CZASU


Stare dworce kolejowe zawsze mnie fascynowały. Może dlatego, że od dzieciństwa przyszło mi podróżować pociągami. Jeszcze w latach czterdziestych, bo szczęście dzieciństwa urwano mi błyskawicznie.

Przed wojną rodzice wybudowali dom. W nim urodziłyśmy się obie, ja i moja starsza siostra. Miałyśmy wszystko potrzebne do życia: swoje pokoje, antyczne meble, nawet wielki fortepian; łazienkę, taras i oszkloną, drewnianą werandę, dwa ogrody pełne kwiatów i owoców i własną rzekę płynącą w dole, w miejscu gdzie kończył się ogród.
W czasie wojny ocaleliśmy my i dom. Po wojnie rodzice się rozeszli i ojciec wyjechał na Ziemie Odzyskane. Nasz dom po kilku latach wynajęli obcy ludzie, wreszcie został sprzedany.


Od najmłodszych lat podróżowałam zatem, mając ojca „pod zachodem słońca”. Miewałam go dwa lub trzy wakacyjne miesiące, a do nich woziły pociągi.
Pewnie dlatego je kochałam, choć panicznie bałam się sapiących lokomotyw wjeżdżających na perony – ze strachu kryjąc się pod peronowe ławki. Potem, przez kilkanaście godzin męczyłam się w ciasnych przedziałach, lecz w nagrodę za oknami przesuwał się świat cudowny, niepodobny do zgliszcz Warszawy, w której przyszło mi wegetować.

Pociąg mijał stacyjki zaciszne i często urocze. Tory kolejowe biegły w nieznaną dal, za oknami pachniały łąki i lasy, lśniły jeziora, pasły się dobroduszne krowy, bawiły szczęśliwe dzieci, podążali ludzie bardziej ludzcy niż w wielkim mieście. A na końcu czekał tatuś – w białej, maciejówce na głowie. Do tego, w pierwszych latach, na koźle dwukołowej bryczki, którą z dworca zawoził nas do swojego poniemieckiego, pełnego tajemniczych przedmiotów, wiejskiego domu.

Pociągi woziły do lata. Kochając je, wybaczałam im drogę powrotną, chłonąc po raz ostatni to, co działo się za oknem przedziału - żeby nasycić się na rok niedoli. Cudowne stacyjki! Czasem był to tylko daszek osłaniający ławkę. Raz, w Krajence koło Piły, na zadaszonej ławce czekała na pociąg biała koza.


Dziś w Australii, w nostalgicznym nastroju mijam zadbane stacyjki. Pomalowane ławki, odnowione stylowe budyneczki, szerokie dachy chroniące przed zabijającym słońcem; często rabatki pełne kolorowych kwiatów. Ludzie o różnych kolorach skóry kursujący po peronach.

Pociągi, tory kolejowe, na całym świecie mają to samo zadanie: wiodą do przeznaczenia. Z pociągiem pędzi czas teraźniejszy. A za rozbitą przestrzenią, miniony czas osiadły na drzewach, domach, ludziach, utrwala się w wieczności. Za oknami pędzących pociągów pozostają nie tylko rzeczy materialne, lecz i chwile, do których nie ma powrotu. (Może w innym świecie...)


Pociągi dowodzą, jak bieg czasu zmusza żywych do aktywności. Zrozumiałam to, gdy już nie chce mi się nimi podróżować. Pociągi to była młodość. Teraz samochody-indywidualiści i relaks w prawie wiejskim domu.
Może dlatego nie chce mi się, że właściwie nie ma już do kogo jeździć? Bo może to wcale nie szyny i stacyjki czarują? Może nastrój stacyjek tworzy człowiek, do którego się jedzie? I to tęsknota za nim upiększa te parszywe maleńkie i większe dworce, które często wcale nie są nawet przyjemne, śmierdzą sadzą, spalinami i sikami?

DWA RODZAJE ŁAJDAKÓW
Pierwszy: skończeni, czyli łajdaczący z pełną świadomością i premedytacją, bo nie potrafią inaczej. Natomiast drugi rodzaj łajdaków to ludzie słabi, głupi albo naiwni. Tacy, co pozwalają się zmanipulować (skończonym łajdakom oczywiście).

Jeśli dla tych pierwszych nie ma zbawienia i czeka ich piekło niewyobrażalnej samotności, to tym drugim dano szansę. Choć nie wiadomo, czy głupiec potrafi zmądrzeć, istnieje tyle rodzajów głupoty! Natomiast słabi mogą stać się silniejszymi przez porządnego kopa; a naiwni mogą zdobyć doświadczenie po kolejnym wykołowaniu przez łajdaka.

Osobiście ze wszystkich typów łajdaków najbardziej gardzę FARYZEUSZAMI.

KARMA
Wczoraj ktoś z wielką pewnością siebie oznajmił mi, że paszkwil jest karmą dla OCZERNIONEGO w paszkwilu. Tak właśnie twierdzą ludzie dyskutujący o tym, o czym nie mają pojęcia.
W sensie zrozumienia karmy jako kary, paszkwil jest niewątpliwie KARĄ DLA AUTORA PASZKWILU – bo musi on z tym brudem żyć.
Natomiast karma nie zawsze jest karą, często jest doświadczeniem, poświęceniem, specjalnie zadanym sobie cierpieniem, nauką - żeby szybciej dojść do doskonałości, czyli do Boga.

Natomiast z wszelkim szkodliwym złem i głupotą należy walczyć, bo popełniają je zadufani w sobie deformanci. (Między innymi wysmarowywujący paszkwile.)
Paszkwilancie, do którego rodzaju łajdaków się zaliczasz?

POLSKIE DZIENNIKI TELEWIZYJNE.
W programie Oto Polska spiker mówi o trudnej sytuacji politycznej między Polską a Białorusią. Kamerzysta w tym samym czasie wyłapuje przechodzące ulicami efektowne dziewczyny. Oba nasze dzienniki hołdują podobnym głupotom. Ta akurat niezamierzona, ale Kalejdoskop robi to celowo. Np. mówiąc o przepychankach w polskim sejmie pokazuje urywek z westernu, na którym wszyscy się naparzają.
Jak to jest, że głupcy wszędzie się dostaną do pracy? Pewnie dzięki znajomościom.

AUDYCJA O SOLIDARNOŚCI
(Kliknij Radio 2000FM, będzie na necie do 18 grudnia 05r.)
Jest tam sześćdziesiąt minut rozmowy z byłymi działaczami tego związku, mieszkającymi w Sydney. Obrabiając wywiad słuchałam ich wypowiedzi wiele razy, ale gdy słucham ponownie, wzruszenie podchodzi mi do gardła i ogarnia mnie bezsilna złość, że człowiek tak traktuje drugiego człowieka. A to im zawdzięczamy nowy układ świata. (A wielu fakt, że mieszka w Australii.)

Wściekłość mnie ogarnia, gdy naiwni obalenie komuny przypisują Ronaldowi Reaganowi, przy współudziale Margaret Thatcher! (Ta ostatnia wręcz nie znosiła Polski i Polaków!) Regan wiedział o stanie wojennym od Kuklińskiego, którego przetransportowali do USA tuż przed trzynastym grudnia. Ameryka mogła ten fakt ogłosić i być może stan wojenny nie zostałby wprowadzony. Nie zrobili (jak zwykle!) NIC.
Bo ich NIE OBCHODZI jakaś tam Polska. Tak samo jak nie obchodziła ich w Jałcie. I nie mają najmniejszego zamiaru zadzierać z Rosją w naszej intencji.

Zburzenie muru berlińskiego - uważane za symbol upadku komunizmu! - jest tylko konsekwencją sierpniowego strajku. Początek jest najważniejszy i to Polska pierwsza się oswobodziła i dała przykład innym, żeby wprowadzali w życie słowa papieża: „Nie lękajcie się.” Podawanie innych faktów jest bezczelnym fałszowaniem historii i tym bardziej boli, jeśli zdrajcami okazują się przyklepujący te kłamstwa Polacy.

A już miłość Polski do Ameryki - w 100% bez wzajemności! - jest szczytem snobizmu i niedorajstwa! Nie tylko politycznego. (Przykładem choćby czołówka Kalejdoskopu z Polsatu)

AUSTRALIJCZYK STEVE IRVIN - CROCODILE HUNTER
Gdy obejmuje krokodylicę mówi do niej: „I love you sweet heart”, o kobrze mówi: „Czyż ona nie jest piękna?” Wszystkie zwierzęta niewątpliwie są piękne, szkoda, że niektóre zabijają ludzi.


Za to ludzie zabijają wszystkie zwierzęta i siebie samych – ze strachu, z głodu, z głupoty i z okrucieństwa. Zwierzęta tylko ze strachu i z głodu - są bardziej wielkoduszne.
To człowiek jest bestią, nie zwierzę.
Bowiem nic co ludzkie, nie jest mu obce.

POGOŃ ZA PARTNEREM
Ludzie tracą młodość na poszukiwanie partnera. A kiedy wydaje im się, że już późno – biorą co pod ręką i przegrywają.

Dzisiaj, gdy za dużo ludzi żyje na świecie, pogoń za partnerem jest zbyteczna. Partner, którego tak usilnie pożądają, że nawet przemierzają świat, żeby go znaleźć, może się okazać jedynie współtwórcą niepożądanego życia. Bałagan, w związku ze zwiększonym przyrostem naturalnym, powoduje głód, biedę i zaniedbanie.

A prawdziwą tragedią jest męczyć się z kimś, kogo się nienawidzi. Lecz tego nie przyjmie do wiadomości żaden młody. Instynkt zachowania gatunku jest silniejszy. Tylko niektórzy starzy pojmują, że ta pogoń to zbyteczna męka. Oczywiście partner-przyjaciel to szczęście, ale można żyć szczęśliwie bez partnera.
Samotność to nie tragedia. Samotność to akceptacja siebie, pełne oddanie się swoim zainteresowaniom, robienie czegoś dla innych. Wolność.

Partner to obowiązek. Często kamień na szyi. Musi się wobec tego opłacać. Jeśli jest tylko kamieniem, to należy się go pozbyć.
Nie po to żyjemy, żeby się poświęcać dla łajdaków, w imię fałszywych zasad.

MOJŻESZ, PRZYKAZANIA I LUDZKA NATURA
O przykazaniach Boskich krążą różne historie. Przemawia do mnie teoria, że Mojżesz dostał od Jahwe dwie tablice przykazań, ale tylko jedną pokazał ludziom. Tę z dodatkowymi pięcioma ukrył, bo był na niej zakaz tworzenia kościołów. (Mojżesz będąc człowiekiem, i znając naturę ludzką, bał się pozwolić na całkiem wolną wolę.)
Do czego czyn Mojżesza doprowadził - dobrze wiemy. Wynikałoby więc, że jednak Jahwe lepiej znał istotę, którą stworzył. Ale obaj się mylili.

Na filmie „Monthy Pyton” pokazano parodystyczną wersję tej biblijnej sceny: Mojżesz stoi na górze z dwoma tablicami w rękach i unosząc je mówi do tłumów na dole:
- Oto piętnaście przykazań Boskich!
Wtem mniejsza spada i rozbija się. Niespeszony Mojżesz poprawia:
- Dziesięć przykazań Boskich!

Żarty żartami, a morał z historii świata taki, że właściwie obojętne jest ile przykazań Mojżesz zaniósł ludziom, bo oni i tak ich nie przestrzegają.
I to jest główna właściwość ludzkiej natury.

KONTAKT” CARLA SAGANA
Doskonała powieść science-fiction napisana przez znanego naukowca. Także film o tym samym tytule z Jodie Foster. Oto trzy wiadomości z tej książki:

„Liczba „pi” ma to samo znaczenie wszędzie w kosmosie. Jest ona wmontowana w samą podstawę wszechświata.”
„Nie można poruszać się szybciej niż światło – miał powiedzieć Einstein. Nie ma on prawa apodyktycznie twierdzić, co ludzkość może osiągnąć w odległej przyszłości.”

„Aby udoskonalić siebie (starożytni mędrcy – dop. EC), musieli wpierw wypełnić prostotą swoje serca. Aby wypełnić serca prostotą, musieli z nieprawości oczyścić swoje myśli. Aby ich myśli stały się prawe, musieli wpierw posiąść najwyższą wiedzę. I to poszerzenie wiedzy jest zaledwie początkiem poznania.”

Jak widać nie mogą tego dokonać fałszywi polonijni (nie tylko zresztą) działacze i pewnie choć tyle głupiego zła i nienawiści ich trawi, to oni sami są nie do strawienia.

POLISH CHRISTMAS at DARLING HABOUR - JUŻ 18 GRUDNIA!
Jak widać nazwa festiwalu w jednoczłonowej postaci pozostała!

W sobotę kolega z naszego radia – JAK DZIECKO NIEZORIENTOWANY – przeprowadził wywiad z vicekonsulem G.J, w którym pan vicekonsul wykręcił kota ogonem, mówiąc zupełnie coś innego, niż niedawno powiedział w obecności kilkunastu osób i Konsula Generalnego.
Czyżby na tym polegała dyplomacja?

Miejmy nadzieję, że festiwal uda się jak poprzednie, że publiczność i pogoda dopiszą i że uda się tę imprezę kontynuować tak długo, jak polonijne dziadki będą żyć - bo młodym już pewnie nie starczy zapału.

CHABRY DLA KOMPUTEROWCÓW
Ci, co spędzają wiele godzin przy komputerach powinni mieć w zasięgu wzroku bukiet świeżych lub suszonych chabrów. Patrzenie na nie wzmacnia nerwy wzrokowe.
Należy też trzymać, w pobliżu monitorów biało-zielone trawy doniczkowe, bo pochłaniają szkodliwe promieniowanie.
Nie biorę odpowiedzialności za te informacje wyczytane w polskich czasopismach, ale z pewnością nikomu one nie zaszkodzą. A z kwiatami żyje się przyjemniej.

ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE
„Anioły przybierając cielesną postać, czynią tak nie dla siebie, lecz dla nas.” – powiedział św. Tomasz z Akwintu. I pewnie robią to w najlepszych zamiarach!
Życzę zatem wszystkim, którzy zaglądają na ten blog – samych Aniołów wokół siebie przez cały okres świąteczny(i nie tylko).
Także zdrowia i radości i pełnych stołów i zasłużonego odpoczynku!
DOBRYM – SZCZĘŚCIA I SPOKOJU, A GRZESZNIKOM NAWRÓCENIA.
Niech się święci...

Brak komentarzy: